poniedziałek, 27 maja 2013

Chapter Two.

Obudziłam się bardzo wcześnie, pomimo tego, że zasnęłam dopiero około drugiej nad ranem. Jestem tak strasznie podekscytowana, a zarazem zestresowana. W końcu już dziś po raz drugi mam się spotkać z Justinem. To dla mnie takie dziwne... Znam pełno dziewczyn, które dałyby wszystko, żeby chociaż go zobaczyć, a ja spędzę z nim cały wieczór jedząc kolację przy świecach i rozmawiając nie wiadomo o czym. Mam już praktycznie wszyściutko podane jak na tacy, bez żadnego wysiłku. Teraz jeszcze tylko muszę zrobić na nim dobre wrażenie, bo jeśli chodzi o moje wczorajsze zachowanie, to mam ochotę zapaść się pod ziemię. Fakt, on też trochę przesadził wywyższając się, ale to nie jego wina, sława namieszała mu w głowie.
Ziewając przeciągnęłam się i na myśl o tym, że już za kilka godzin zobaczę tego zwalającego z nóg chłopaka, uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym ugryzłam się w język. To tylko kolacja, nie wiem czego mogę się po nim spodziewać, więc lepiej nie robić sobie nadziei. Podniosłam się na równe nogi, gdy budzik głośno zadzwonił. Poszłam do toalety i przeglądając się w lustrze, stwierdziłam, że wyglądam seksownie. Plus dla mnie, zaśmiałam się pod nosem. Jeszcze wczoraj nie chciałam mieć do czynienia z tym dupkiem, a teraz staram się wyglądać zniewalająco. Umyłam włosy, wytarłam je ręcznikiem i zawinęłam w typowy "turban".
Póki włosy nie wyschną, zajmę się resztą. Na początek zrobię makijaż. Jasny czy ciemny? A może lepiej wcale go nie robić i tylko zamaskować niedoskonałości? Przez kolejne pół godziny, w głowie miałam setki takich pytań. Ostatecznie postawiłam na upudrowanie policzków i podkreślenie oczu kredką, a do tego trochę jasnoróżowego cieniu na powieki. Teraz zabiorę się za włosy. Kiedyś gdzieś przeczytałam, że Justin lubi, gdy dziewczyna ma loki. Hmm co tu dużo myśleć... Podłączyłam lokówkę do prądu i poszłam do pokoju, wybrać jakieś ciuchy. Przy ich wybieraniu też straciłam dużo czasu. Wybrałam moje ulubione czarne  rurki z wysokim stanem, pudrowy top i na to dżinsową, elegancką koszulę. Przez spodnie kreacja nie wydaje się, aż tak kobieca, ale mama ostatnio kupiła mi lity. Nigdy bym nie pomyślała, że je ubiorę, no ale szczęście, że je mam. Latając między łazienką, a pokojem straciłam poczucie czasu. Okazało się, że jest już czternasta, a Justin przyjedzie po mnie o szesnastej. Jedziemy do jego ulubionej włoskiej restauracji  La Botte Ristorante. Znajduje się ona w samym centrum Los Angeles, więc dotarcie do niej trochę nam zajmie.
If you were more like an out of town girl, what a girl, yeah, yeah...
Parzę na ekran mojego iPhone'a, a na nim wyświetla się imię Justin oraz jego zdjęcie. Serce zaczęło mi bić szybciej i momentalnie zrobiło mi się gorąco. Nie zastanawiając się, przeciągnęłam strzałkę w bok.
- Słucham? - prawdopodobnie zabrzmiałam jakbym przed kimś uciekała. 
- Hej piękna, co słychać? - zarumieniłam się.
- Nic ciekawego, nudzę się sama w domu. - dopiero po chwili zorientowałam się, że to zabrzmiało jak zachęta.
- Mhm. Może wpaść po ciebie szybciej? Bo rozumiem, że nasze spotkanie nadal aktualne?
- Jasne, że aktualne, ale nie trzeba, przyjedź po mnie o ustalonej wcześniej godzinie.
- Do usług skarbie. No to do zobaczenia.
- Do zobaczenia! - odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Co by tu przez ten czas porobić. Jestem już właściwie gotowa do wyjścia, więc czemu nie zgodziłam się, aby przyjechał szybciej? Sama nie wiem. Gdy z nim rozmawiam, czuję pustkę w głowie. Bardziej skupiam się na tym, aby się nie opluć czy nie przejęzyczyć, niż na tym co mówię. To mi się naprawdę rzadko zdarza, tylko gdy mi na kimś zależy. O mój Boże, czy mi na nim zależy?! Nie, nie, nie. To dokładnie to czego najbardziej w tej chwili nie chcę. Aby odgonić natarczywe myśli, zeszłam na dół i włączyłam telewizor. Najlepiej jeszcze, żeby leciał koncert Justina, wtedy już bym się zaczęła bać. Na szczęście nie, leci moja ukochana Beyonce. Zrobiłam sobie pyszną kawę, przeczytałam jakieś czasopismo modowe i nagle po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Podskoczyłam ze strachu, ale gdy przypomniało mi się kto właśnie stoi za drzwiami, od razu zapomniałam o wszystkich zmartwieniach i pobiegłam na przedpokój. 
Ostatni raz przejrzałam się w lutrze, chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Stał za nimi nie kto inny, ale oczywiście pan Bieber. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego soczyste, jasnoróżowe usta, których kąciki były lekko rozszerzone. Ubrany był w szare Chachi Momma Pants i białą kuszulkę. Na szyi miał dwa złote łańcuchy, które ładne współgrały z jego stylizacją. Przyznam, że nie jest to odpowiedni strój na takie wyjście, no ale co kto lubi. Jego wzrok był skierowany prosto w moje oczy. 
- Pobudka! - krzyknął machając mi dłonią przed twarzą. Zorientowałam się, że przez cały ten czas miałam uchylone usta, jakby był on jakąś rzeźbą, którą podziwiam. No pięknie, już na sam początek musiałam się zbłaźnić. Justin nieoczekiwanie pochylił się nade mną i pocałował mnie w policzek.
- To jak, idziemy? - zapytał, delikatnie łapiąc mnie za nadgarstek, przytaknęłam gestem głowy, tak naprawdę nie wiedząc co się wokół mnie dzieje. 
Zakluczyłam drzwi i podeszłam do jego czerwonego Ferrari. Jestem ciekawa ile jeszcze samochodów posiada ten dzieciak. Justin otworzył przede mną drzwi, a ja z trudnością wyrządzoną przez wysokie buty, jakoś wgramoliłam się do środka. Następnie chłopak obszedł samochód dookoła i sam do niego wsiadł. 
Znowu ta niezręczna cisza, nienawidzę tego.
- Jak długo będziemy jechać? - spytałam.
- Niecałą godzinę, ale proszę... nie będziesz mi marudzić? - skrzywiłam się, a Justin się głośno zaśmiał.
- Jeśli ty nie będziesz się zachowywał jak rozpieszczony gnojek. - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Chyba nie spodobała mu się ta odpowiedź, ale nie chciał się ze mną kłócić, więc tylko podał mi rękę jako zawzięcie umowy.
Przez jakiś czas patrzał się przed siebie, a ja podziwiałam widoki pięknych obrzeży Los Angeles.
Rzadko gdzieś wyjeżdżam, właściwie to dlatego, że nie mam z kim, a kocham podróżować.
- Opowiedz mi coś o sobie. - powiedział.
- A co chcesz wiedzieć? - nigdy nie lubiłam o sobie mówić, a zwłaszcza o swoim dzieciństwie, które było bardzo trudne.
- Cokolwiek! Nic o tobie nie wiem, więc może to zmienisz. - puścił mi oczko.
- Od czego by tu zacząć... moim hobby jest taniec, chociaż mama nigdy nie pozwalała mi uczęszczać na dodatkowe zajęcia, bo uważała, że to mi się do niczego w życiu nie przyda, że nauka jest najważniejsza. Mimo to codziennie tańczę w swoim pokoju przed lustrem i wymyślam nowe choreografie.
- O, to ciekawe. Będziesz musiała kiedyś przede mną zatańczyć, być może masz talent.
- Wiesz, do tej pory to jak tańczę widziała tylko moja starsza siostra Jennifer i najlepsza przyjaciółka Emma.
I chyba wolałabym, żeby tak zostało. Jestem bardzo nieśmiała.
- Zdążyłem zauważyć. - zarumieniłam się. - Nie musisz się mnie wstydzić skarbie, jestem zwyczajnym człowiekiem, to ludzie robią ze mnie kogoś niezwykłego.
- Chciałabym, ale i tak nigdy tego nie przezwyciężę. 
- Ej ej! Może moje motto życiowe powinno się stać również twoim?
- Masz na myśli nigdy nie mów nigdy?
- Dokładnie.
Rozmowa tak fajnie się rozwinęła, że aż żal było ją kończyć, no ale dojechaliśmy na miejsce. 
Weszliśmy do środka restauracji, która była zapełniona po brzegi. Gdy obsługa zobaczyła Justina, od razu się do nas zbiegła i zaprowadziła nas do wolnego stolika, na którym stała karteczka z nazwiskiem mojego towarzysza. Wygodnie usiedliśmy i zaczęliśmy przeglądać menu. Postanowiłam skosztować ravioli z serem, a Jus spaghetti bolognese. W tak popularnej restauracji jak ta, trzeba się trochę naczekać zanim dostanie się swoje danie. Poczułam potrzebę skorzystania z toalety, więc przeprosiłam go i odeszłam na chwilkę od stołu. Aby dostać się do damskiej ubikacji, trzeba przejść długim korytarzem. Szłam powoli, bo nie miałam powodu do pośpiechu. Gdy już byłam bardzo blisko drzwi z rysunkiem kobiety w spódniczce, poczułam ostre pociągnięcie za włosy i jęknęłam z bólu. Ktoś kto mnie za nie złapał, pociągnął mnie do podłogi, skutkiem czego upadłam. Zanim zdążyłam się podnieść, tajemnicza postać uderzyła mnie z całej siły w prawy policzek. Ból przeszedł mi całą twarz. Lewe oko miałam lekko uchylone i przez nie zobaczyłam, że osobą, która mnie okalecza jest dziewczyna w moim wieku. Ostatnie słowa jakie usłyszałam to "zginiesz suko", po czym dostałam jeszcze jeden cios, tym razem w nos.

____________________________________________________________

Nawet nie wiecie jak mi wstyd, że musieliście tyle czekać i prosić mnie o nowy rozdział, ale po pierwsze nie miałam weny, a po drugie czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. To się już więcej nie powtórzy, obiecuję.
No i jak wam się podoba nowy rozdział? :)

piątek, 3 maja 2013

Chapter One.

- Jak mogłaś nie ubrać swetra w taką pogodę?
- Daj spokój Emmo, nie jest mi zimno.
Jest mi cholernie zimno, ale to ja ją wyciągnęłam na spacer, więc jej tak po prostu nie zostawię.
- Tak, a trzęsiesz się i masz gęsią skórkę od ciepła - powiedziała sarkastycznie. - Idź do domu, ja też już powinnam wracać.
Pomimo niechęci zgodziłam się. Poszłam w jedną stronę, a ona w drugą. Emma jest moją najlepszą przyjaciółką od dobrych pięciu lat. Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic i zawsze mamy o czym rozmawiać, a teraz w wakacje jest najlepiej, bo mamy całe dnie tylko dla siebie.
Dziwne, że o tej porze roku zaczyna się już ściemniać. Skręciłam w boczną uliczkę, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu, a wcale tak blisko do niego nie miałam. Gdy doszłam do głównej drogi, przez moje ciało przeszły zimne dreszcze. Przykucnęłam i objęłam się ramionami mając nadzieję, że to mnie choć trochę ogrzeje. To niemożliwe, żeby latem było tak zimno!
Nagle tuż przy mnie zatrzymał się czarny Range Rover z przyciemnianymi szybami. Jedna z nich się opuściła i ujrzałam chłopaka, na oko osiemnastoletniego. Miał on włosy zaczesane do góry, a na oczach ciemne okulary przeciwsłonecznie, nie wiadomo po co. Na pierwszy rzut oka powiedziałabym, że to Justin Bieber, ale to przecież praktycznie niemożliwe, żeby tak światowa gwiazda przejeżdżała przez moje małe miasteczko.
- Podwieźć cię gdzieś skarbie? - chłopak zsunął okulary na czubek nosa, patrząc się na mnie.
A może to miasto nie jest jednak takie małe? Mój wzrok się nie mylił, to on.
Powoli wstałam i podeszłam bliżej wozu. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Z każdym krokiem chłopak wydawał się być coraz bardziej seksowny. Nigdy szczególnie nie interesowałam się jego życiem, może jedynie raz na jakiś czas natknęłam się na jakiś artykuł w Internecie lub Emma mi o nim coś wspomniała, bo bardzo go lubi. To niewiarygodne jak można być tak przystojnym! Tak perfekcyjnym! Tylko zachowaj spokój Ronnie, zachowaj spokój. Mentalnie się spoliczkowałam.
- Jasne - wsiadłam do jego auta, jak gdyby był najzwyklejszym w świecie chłopakiem. - Na River Street poproszę, jeśli to nie problem.
Kątem oka na niego zerknęłam. Patrzał się na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem na swojej nieskazitelnej twarzy.
- Nie ma problemu. Jak masz na imię? - zapytał przybliżając się do mnie.
- Czy to aż tak istotne? - udałam zniechęconą.
- Wow spokojnie - podniósł ręce w obronnym geście. - Chyba mam prawo wiedzieć kogo wiozę, prawda? - mrugnął.
- Ronnie. Czy teraz w końcu ruszysz? - posłałam mu fałszywy uśmiech.
Justin wziął głęboki wdech, po czym gwałtownie wypuścił powietrze z płuc. Udało mi się wyczuć jego miętowy oddech. Nareszcie ruszyliśmy. Zostało nam jeszcze jakieś dwadzieścia minut jazdy, a wydawać by się mogło, że jedziemy już wieczność.
Między nami trwała niezręczna cisza, którą niespodziewanie przerwał Justin.
- Dziwne, że jeszcze nie zaczęłaś piszczeć i mówić jak bardzo mnie kochasz - zakpił myśląc, że jest zabawny.
- Żartujesz sobie ze mnie? - zrobiłam wielkie oczy. - Jesteś bezczelny! Myślisz, że jak jesteś sławny to wszystko ci wolno? Tak? To się mylisz mój drogi. - kilka razy próbował mi przerwać, ale mu nie pozwoliłam. - Zatrzymaj się, chcę wyjść.
Jeśli ten chłopak myślał, że będę robić nie wiadomo co ze szczęścia to spotkał niewłaściwą osobę.
Dlaczego on się do cholery jeszcze nie zatrzymał?
- Nie słyszałeś mnie? Chcę wyjść!
- Uspokój się i nie zachowuj się jak suka. Jest już prawie ciemno, nie chcę, żeby coś ci się stało.
- O nagle się o mnie troszczysz? - coś mnie ścisnęło w żołądku na myśl o tym jak mnie nazwał.
Lecz przyznam, że po tym drugim zdaniu poczułam przyjemne łaskotanie w brzuchu, ale to nie zmienia tego jak on się zachowuje. Jak jakaś rozpuszczona gwiazda!
- Nie. Po prostu chcę cię dowieźć do domu i przestać słuchać twojego marudzenia.
Zrobiło mi się niedobrze, gdy to usłyszałam.
- Justin, naprawdę muszę wysiąść - zignorował mnie. - Justin! - w jednej chwili wszystko co miałam w żołądku podniosło mi się do gardła i zwymiotowałam na czystą wycieraczkę i przy okazji na swoje nowe buty.
Justin gwałtownie zjechał na pobocze. Zrobiło mi się strasznie głupio, ale na szczęście nie nabrudziłam aż tak bardzo. Chłopak zatrzymał samochód i z niego wysiadł. Byłam pewna, że mnie z niego wywali i sobie odjedzie. Obszedł auto dookoła, otworzył drzwi, wziął spod moich nóg wycieraczkę i wyrzucił ją jak najdalej się dało. Chciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam. Nie do wiary z jakim spokojem to zrobił, był taki opanowany.
Wsiadł z powrotem do auta i ruszyliśmy dalej. Znowu towarzyszyła nam ta niezręczna cisza. Tym razem ja postanowiłam ją przerwać.
- Justin? - szepnęłam niewinnie.
Chłopak na mnie zerknął myśląc, że tego nie zauważyłam.
- Przepraszam cię - zawahałam się. - Za wszystko. Za moje zachowanie... I za to, że narzygałam Ci na tapicerkę.
Zaśmiał się pod nosem, ale się nie odezwał, więc zrezygnowałam i już nic więcej nie mówiłam. Jest mi naprawdę przykro.
- To ja cię przepraszam - westchnął. - jestem chujem. Sława robi ze mnie chuja.
- Nie jesteś, tylko żartowałeś.
- Nie, nie powinienem tak mówić, nawet w żartach.
Rozmowa ucichła. Po kilku minutach wjechaliśmy w moją ulicę.
- To mój dom - wskazałam palcem na nowy, jeszcze niepomalowany budynek.
Bieber przytaknął i się przed nim zatrzymał. Odpięłam pas i powiedziałam ciche "dziękuję". Gdy już miałam otworzyć drzwi, on złapał moją dłoń. Odruchowo się odwróciłam i spojrzałam w jego brązowo-piwne oczy.
- Obiecaj mi coś - powiedział i zamilkł na kilka sekund. - Jeszcze się spotkamy.

__________________________________________

Jak wam się podoba pierwszy rozdział? Jeśli chcesz być powiadamiany o nowych rozdziałach to napisz w komentarzu swój nick z twittera :)